28 października Czesi obchodzą swoje święto niepodległości (Den vzniku samostatného československého státu). Mawia się, że Czesi dalecy są od ostentacyjnego manifestowania swojego patriotyzmu, który wolą wyrażać na przykład wspierając rodzimą turystykę (polecam przejechać się w lecie na dowolny czeski kemping lub odwiedzić dowolne czeskie miasto – omijając Pragę, aby zobaczyć tłumy czeskich turystów) lub stosując swoiste podejście do własnego języka, który w specyficzny sposób bronią przed zapożyczeniami. Zapożyczenia bardzo często występują bowiem w formie „sczeszczonej”, zwłaszcza w języku potocznym.

I tak na przykład, gdy zaczynamy naukę języka czeskiego, poznajemy wyrazy: víkend (z ang. weekend), mítink (z ang. meeting), suvenýr (z ang. souvenir) czy fajn (z ang. fine). Możemy się też zdziwić, gdy o ucho lub oko obiją się nam takie słowa jak: houmlesák (z ang. homeless – bezdomny) czy hausbót (z ang. house boat – barka mieszkalna).

Czesi chętnie zdrabniają też nazwy międzynarodowych korporacji, jakby umniejszając ich powagę: IBM to ajbíemko, ABB to abebečko; KFC to kejefsíčko, a zatrudnieni w nich specjaliści ds. IT to potocznie: ajťáci (w lp.: ajťák). Natomiast paliwowy koncern Shell przyjmuje żeńską formę Shellka.

Popularną tendencją jest też skracanie wyrazów zapożyczonych, np. fitness centrum to po czesku fitko, show business to šou-byz, a literatura science fiction to sci-fi.

Ze skracaniem wiąże się też zastępowanie nazwy dwuwyrazowej jednym słowem o takim samym znaczeniu, np. pendrive to po czesku fleška (USB flash paměť), edytor tekstu to texták (textový editor), dyskietka (kto jeszcze pamięta!?) to flopáč (floppy disk), a ciucholand to sekáč (second hand).

Takie przykłady można mnożyć bez końca. A Wam jak się podoba czeskie podejście do zapożyczeń? Czy znacie inne anglicyzmy, który w wersji czeskiej przypadły Wam do gustu?